By kusić spojrzeniem potrzebujemy dobrego tuszu do rzęs. Takiego,który idealnie podkręca, wydłuża i pogrubia. Ideał. I choć ideałów ponoć nie ma, ja znalazłam ich aż 5 - pięć idealnych tuszy, które nadają moim rzęsom charakteru...
(kolejność przypadkowa)
L'Oreal Volume Million Lashes Extra Black - mój pierwszy tusz, w którym zakochałam się od pierwszego malowania. Sylikonowa szczoteczka typu "milionizer" dokładnie rozdziela i wydłuża rzęsy nadając im objętości i zmysłowej czerni. Rzęsy są intensywnie czarne i podkreślone od nasady aż po końce. Tusz ma kremową, ale wilgotną konsystencję więc warto odczekać trochę zanim zaczniemy go używać gdyż przy jego pigmentacji możemy narobić sobie odbić na powiece.
Bourjois Mascara Twist up the Volume - ten tusz zaintrygował mnie już od pierwszej reklamy. Innowacyjny mechanizm szczoteczki pozwala na malowanie w dwóch pozycjach dzięki którym osiągniemy efekt pogrubionych i wydłużonych rzęs. Dla mnie to idealne rozwiązanie bo kupując jeden produkt mamy tak naprawdę trzy - pogrubiający, wydłużający lub pogrubiająco-wydłużający. I tak zamiast kupować kilka tuszy, postawiłam na ten jeden i się nie zawiodłam. Tusz pięknie podkręca i pogrubia rzęsy nadając im głębokiej czerni i zalotności.
Benefit They're Real!- kultowy produkt na rynku polskim i zagranicznym. Chociaż posiadałam jego miniaturę to pokochałam mocno ten produkt i ciągle sobie obiecuję,że kiedyś kupię jego pełnowymiarową wersję. Tusz przede wszystkim pięknie wydłużał moje krótkie rzęsy, dosłownie sięgały nieba :). Trochę słabiej było z pogrubianiem, ale plusem jest to,że się nie marze i nie kruszy więc spokojnie możemy go używać od razu. Nietypowa szczoteczka pozwala na pokrycie tuszem nawet najkrótszych rzęs przy wewnętrznym kąciku.
GOSH No Limit Lash Mascara - tusz co do którego nie miałam przekonania, póki go nie użyłam. Nietypowa, silikonowa szczoteczka o ciekawym kształcie pozwala na precyzyjne rozczesanie rzęs i pokrycie ich tuszem. Ładnie je pogrubia i lekko wydłuża. Nie robi grudek i plam dzięki lekko wilgotnej konsystencji. Byłam z niego bardzo zadowolona chociaż może nie dawał spektakularnego efektu.
Maybelline Lash Sensational - kolejny tusz od którego nie wymagałam wielkich efektów, a który mnie miło zaskoczył. Miałam sporo tuszy tej marki i żaden nie zrobił na mnie wrażenia więc gdy Sensational wkroczył na salony nie rzuciłam się na niego zachłannie. Dopiero efekt podpatrzony u dwóch koleżanek skusił mnie do zakupu. Nie żałuję. Tusz posiada ciekawą szczoteczkę, której włoski z jednej strony są wydłużone dzięki czemu pięknie podkreśla rzęsy na całej linii, od tych najkrótszych aż po te długie dodatkowo je wydłużając i pogrubiając. Nie rozmazuje się, nie kruszy i nie robi grudek a przy tym dokładnie rozdziela rzęsy. Póki co to chyba mój najbardziej ulubiony tusz i już kupiłam sobie kolejne dwa opakowania.
A Wy macie swoich ulubieńców? Pochwalcie się nimi, chętnie poczytam i kupię coś nowego :)
Pozdrawiam
Sama żadnego nie używałam, ale ostatni miała moja mama i była zadowolona :)
OdpowiedzUsuńBenefit jest ok ale w jednej warstwie ;)
OdpowiedzUsuńNigdy żadnego z tych nie używałam, czas to zmienić :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tuszę z Loreal :D
OdpowiedzUsuńGeneralnie żadnego z nich nie miałam.
OdpowiedzUsuńZ całej listy miałam tylko Gosha reszty bym nawet kijem od miotły nie dotknęła... Ale i tak u mnie króluje tusz Eveline niebieski :D
OdpowiedzUsuńJa mam uraz do marki Eveline....
Usuńz L'oreal uwiebiam So Couture, innych wersji nie miałam jeszcze :) Maybelline Lash Sensational mam, ale bez rewelacji jak dla mnie :)
OdpowiedzUsuńTo chyba wszystko zależy od tego jakie się ma rzęsy. U mnie pięknie je podkreśla i wydłuża.
Usuńmam ostatni i także go bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje wyzwanie makijażowe : http://zaprojektujswojswiat.blogspot.com/2016/07/wakacyjne-wyzwanie-makijazowe.html :)
OdpowiedzUsuń