Kilkakrotnie Wam już wspominałam,że uwielbiam kupować szminki, i choć pewnie niejedna kobieta ma ich więcej ode mnie (zwłaszcza fanki makijażu) to i tak mój zbiór robi wrażenie na koleżankach. Makijaż ust zajmuje mi mniej czasu niż oczu no i usta mam ładniejsze niż oczy dlatego wolę je eksponować :) Jakiś czas temu, a dokładniej przy okazji bycia w stolicy, weszłam do drogerii Natura. Moją uwagę przykuła szafa marki Wet n Wild, której w moim mieście nie ma. Sięgnęłam po szminkę matującą i zakochałam się bez pamięci.
O marce słyszałam niewiele, czasem gdzieś w internecie mignęło mi zdjęcie kosmetyków marki ale nigdy specjalnie się nią nie interesowałam. Na pierwszy rzut oka szminki, które zakupiłam wrażenia nie robią - tradycyjny sztyft w plastikowym opakowaniu z przezroczystą skuwką, na której wytłoczono nazwę marki, która jest dużym plusem produktu. Dzięki takiemu rozwiązaniu możemy podejrzeć kolor pomadki gdy nie ma testera.
Pomadki w konsystencji są dość tępe i mogą sprawiać problem przy aplikacji. Także pierwsze muśnięcie po wargach nie wygląda obiecująco, ale przy 2-3 warstwie otrzymujemy piękny, nasycony kolor o matowym wykończeniu.
Posiadam trzy odcienie : głęboki śliwkowy Vamp It Up, nasycony brąz Mocha-licious oraz seksowny brudny róż z domieszką fioletu Ravin'Rasin. Kolory są dość ciemne, głębokie, dobrze napigmentowane. Idealne dla dziewczyn, które nie boją odważnych kolorów na ustach.
Szminki jak wspomniałam powyżej są matowe i jest to piękny, czysty mat. Trwałość pomadek także jest zadowalająca - u mnie pozostają na ustach przez 8h z jedzeniem, piciem, rozmowami, oblizywaniem warg. To rekord wśród moich pomadek nie licząc tintów. Owszem jakaś jedna mała poprawka się wkradnie, szczególnie gdy moje usta są w złej kondycji.
Nie wysusza zbyt ust ale lubi podkreślać wszystkie niedoskonałości - suche skórki, spierzchnięcia no i kiepsko trzyma się na ustach zaniedbanych. Pamiętajmy,że pomadki matowe lubią zadbane, wypielęgnowane wargi.
PODSUMOWUJĄC: Jeżeli szukacie matowej szminki w pięknym głębokim kolorze o długiej trwałości to warto sięgnąć po pomadki Wet n Wild. W cenie regularnej kosztują bodajże 8zł więc śmieszny grosz. Ja swoje kupiłam przy okazji promocji -40 % więc był to biznes życia. Bardzo żałuję, że w mojej Naturze nie ma szafy (i zapewne nie będzie) tej marki, ale obiecuję sobie,że przy najbliższej wizycie w stolicy na pewno zakupię więcej tych szminek w bardziej wiosennych odcieniach, gdyż wybór kolorów jest spory. P
Polecam i pozdrawiam
ładne kolory, ale mimo wszystko zostanę przy pomadkach Golden Rose :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię pomadki Golden Rose, niestety w moim mieście także ich szafy nie ma:(
UsuńMam już trzy kolory, ale mam jeszcze ochotę na Vamp it up, Wine Room i Ravin' Raisin ;)
OdpowiedzUsuńTeż mam ochotę na nowe kolory, tym razem coś jasniejszego. Jak się u ciebie sprawdzają?
UsuńJeszcze nie widziałam tych pomadek :P ciekawe kolory :)
OdpowiedzUsuńVamp it up jest najlepszy jak dla mnie :) Nigdy nie miałam takiego koloru :)
OdpowiedzUsuńPostaram się na Insta lub Snap wrzucić jak wygląda na ustach. Boski kolor chociaż nie na dzień :)
UsuńO z miłą chęcią zaopiekowałabym się taką pomadką :-)
OdpowiedzUsuńNiestety nie we wszystkich Naturach nawet są...
OdpowiedzUsuńMocne kolory.
OdpowiedzUsuńMieszkam w małym mieście i w mojej Naturze pojawiła się szafa Wet n wild więc może i u Ciebie się pojawi :P
OdpowiedzUsuń